Mój koszmar w Niemczech

Mojego męża poznałam na urlopie nad polskim morzem. Anders mieszka w Niemczech, ale ma polskie korzenie, dlatego co roku przyjeżdżał tu na wakacje. Oboje mieszkaliśmy w jednym pensjonacie, często spotykaliśmy się także poza nim, więc dużo ze sobą rozmawialiśmy.

Uratował mnie polski prawnik

prawnik polski w niemczechByłam zauroczona starszym mężczyzną z obcym akcentem, więc kiedy nadszedł czas powrotu do domu z uśmiechem podałam mu swój numer telefonu. Przyjechał mnie odwiedzić już po miesiącu i wtedy zostaliśmy parą. Kiedy po kilku latach Anders poprosił mnie o rękę, zaproponował też, żebyśmy razem zamieszkali. To było jak sen, tak bardzo kochałam Andersa, że bez żalu zgodziłam się opuścić moją ojczyznę, żeby, jak mi się wtedy zdawało, być z nim już na zawsze. Po przeprowadzce, załatwił mi pracę w barze, jako kelnerka. Nasze życie może nie było usłane różami, Anders coraz częściej zaglądał do kieliszka, ale tłumaczyłam sobie to tym, że ma sporo stresu w pracy. Byliśmy razem i to się dla mnie liczyło najbardziej. Niedługo po  ślubie, zaszłam w ciążę. Myślałam, że mąż ucieszy się równie mocno jak ja. Wtedy zaczął mnie oskarżać, że to nie jego dziecko, że od dawna podejrzewał, że go zdradzam z klientami baru. Od tego czasu pił jeszcze więcej i urządzał mi awantury. Byłam zrozpaczona. Kiedy w trakcie jednej z kłótni mnie uderzył, wiedziałam, że to koniec naszego małżeństwa. Mój prawnik polski w niemczech, który pomagał mi załatwiać formalności w sprawie pobytu pomógł mi napisać pozew rozwodowy.

Sprawa ciągnęła się około półtora roku. Mąż próbował udowodnić moją winę, znalazł nawet kilku świadków, którzy zeznali, że widzieli, jak całuję się z klientami baru. Na szczęście mój szef zeznawał na moją korzyść, a także testy DNA potwierdziły, że ojcem dziecka jest Anders.